Iwona KozłowiecPodróżeSport i TurystykaTurystyka

AUSTRALIA – KRAJOBRAZ OPOWIEDZIANY CZ. 2

Geolog postrzega ziemię jako wynik historycznych i prehistorycznych procesów: fałdowanie skorupy ziemskiej, pękanie i uskoki, powstawanie osadów. Te procesy zachodzące przez setki milionów lat możemy oglądać w każdej chwili, krajobraz zawiera bowiem w sobie historię swojego powstania. Podobnie jest u Aborygenów ? ziemia opowiada im wciąż żywą mityczną historię, która kształtuje ich życie i społeczność.

Sven Lindquist ?Terra Nullius?, Wydawnictwo W.A.B., 2010, str. 193

Derby, baobaby i termitiery

W okolicach Derby krajobraz się zmienia. Nasz wzrok przyciągają niezliczone baobaby (Adansonia gregorii)i termitiery. Larrkardiy (baobaby) oraz Jilkarr (termitiery) to ważne elementy systemu wierzeń i praktyk religijnych rdzennej ludności regionu Kimberley.

Żyjące w okolicy ludy Nykina mają specjalne nazwy na poszczególne części baobabów. Birr (korzenie młodego drzewa), karrkira (biały miąższ w owocach, bogaty w witaminę C) i nigibi (nasiona) zielonych i dojrzałych orzechów wykorzystywano jako pożywienie i lekarstwa. Z włókien kory pnia i korzeni wykonywano sznury i liny. Po deszczu, w wydrążonych zagłębieniach drzewa można było znaleźć wodę. Magali, tj. korę młodego baobabu, żuto jako środek odświeżający jamę ustną. W pobliżu baobabów można było znaleźć cień na obozowisko, jednak w czasie burz należało unikać bliskości baobabów, gdyż mają właściwość przyciągania piorunów.

Derby Prison Baoab Tree

Tak zwane ?drzewo więzienie? koło Derby jest jednym z wielu baobabów w regionie, które jest uważane za drzewo posiadające szczególne moce, tj. malaji. Drzewa Larrkardiy, które należą do kategorii malaji zostały zapisane jako miejsca o szczególnym znaczeniu na mocy ustawy o ochronie dziedzictwa kultury rdzennej – Aborignal Heritage Act z 1972 r. Zgodnie z Ngarrangkani, tj. prawem tradycyjnym, osoby, które uszkodzą lub zniszczą malaji lub wchodzą bezprawnie na teren takiego miejsca, wystawiają się na działanie negatywne nadprzyrodzonych sił i ryzyko poniesienia srogiej kary za przewinienie. Przez zaawansowane rytuały, moce Larrkardiy, baobabów z Kimberey, mogą być obudzone, aby ukarać ludzi, którzy naruszają tradycyjne prawa Ngarrangkani. Do dziś w świadomości Aborygenów istnieje obawa przed tzw. “pointng” lub “bone-pointing”, co można przyrównać do rzucenia klątwy.

Jilkarr, czyli termitiery, w rejonie Kimberely także traktowane są ze szczególnym szacunkiem. W dawnych rytuałach pogrzebowych w czynnych termitierach składano ludzkie szczątki. W krótkim czasie termity “zamykały” w termitierze otwór, który trzeba było wykonać, aby złożyć tam ciało zmarłego. Co więcej, według medycyny tradycyjnej, materiał, z którego zbudowane są termitiery można zmielić, zmieszać z wodą i zażywać jako leczniczy tonik w przypadku dyzenterii.

Kimberley i Gibb River Road

Gibb River Road

W drodze na Gibb River Road zajeżdżamy do galerii sztuki aborygeńskkiej prowadzonej przez wspólnotę Mowanjum. Na większości obrazów dominuje ten sam motyw. Postać przypomina kosmitę w kombinezonie. ?Wczesny Daniken?, nasuwa się skojarzenie. Białe postaci przypominają duchy z kreskówek. Owalny kształt głowy, duże oczy, zaznaczony nos, ale zwykle bez narysowanych ust. ?Aby nie wyrażać opinii i osądów o innych?, słyszymy wyjaśnienie na filmie pokazywanym w sali kinowej galerii. To duch Wandjina, nadprzyrodzona istota lub istoty, o której mówi się w rodzaju męskim lub żeńskim. To personifikacja deszczu, opiekunów oczek wodnych i węży wodnych. Gdy Wandjina zakończyły akt stwarzania świata w Czasie Snu, udały się do świata podziemnego i spoczęły w zbiornikach wodnych, pozostawiając po sobie ślad w postaci wizerunków na skałach. Zgodnie z tradycją wizerunki te należało co roku odnawiać przed nadejściem pory deszczowej, aby zapobiec suszy i nieurodzajowi. Ale gdy na skutek porwań do pracy i przymusowej migracji lokalni Aborygeni nie mogli odwiedzać swoich świętych miejsc i odprawiać należnych rytuałów, zaczęli malować wizerunki Wandjina farbami akrylowymi na płótnie. I tak z jaskiń Wandjina trafiły do galerii.

Wyobrażeniom Wandjina w malarstwie naskalnym często towarzyszą mniejsze postaci, zwykle malowane na czarno jako zarysy sylwetek z różnymi atrybutami, np. torbami, pomponami lub frędzlami, o giętkich, zwiewnych ciałach, jakby były uchwycone w ruchu. To Gwion Gwion (lub Guiorns Guiorns lub Giro Giro, w zależności od grupy językowej, zwane także ?sztuką Bradshaw? od nazwiska pasterza, który je opisał w 1891 r.). Także te motywy pojawiają się na obrazach w galeriach sztuki aborygeńskiej. W Broome, aborygeńska artystka Regina Karadada tak opisała przedstawione przez siebie postaci: ?W naszych Lai Lai (opowieściach z Czasu Snu i stworzenia) najwyższy duch Wandjina udał się na drogę mleczną i sprowadził Guiorns Guiorns na ziemię, dał im prawa i porządek, którego mieli przestrzegać. I byli to pierwsi ludzie na ziemi.?

Duch Wandjina

Kununara i Park Narodowy Mirima

W okolicach Kununara terenami, które są obecnie zakwalifikowane jako Park Narodowy Mirima (Hidden Valley) zarządza Yoorrooyang Dawang Regional Park Council. Właścicielami tych ziem są ludy Miriuwung i Gajerrong, które dzierżawią tę ziemię państwu w celu wspólnego zarządzania razem z Departamentem Środowiska i Ochrony Australii Zachodniej. W zarządzaniu tradycyjnymi ziemiami, strażnicy leśni z lokalnych plemion łączą działania na rzecz ochrony środowiska, tradycyjnych praw i kultury. Tak opisują swoje prawo do tej ziemi: “Nasi praprzodkowie stworzyli ziemię Miriuwung i Gajerrong w epoce Ngarrangarrni, w Czasie Snu. Na początku czasu nasza ziemia pokryta była wodami ogromnej powodzi. Z czasem wody ustąpiły, dając miejsce w krajobrazie dla istot praprzodków. Inni praprzodkowie z Czasu Snu przemierzali ziemię, pozostawiając swoje charakterystyczne ślady na naszej ziemi. Są oni wciąż obecni w naszym krajobrazie. Każdy fragment naszej ziemi ma swoją pieśń. Te pieśni tworzą unikalne połączenie pomiędzy ludźmi, roślinami, zwierzętami i naszą ziemią.” Na przykład charakterystyczne formacje skalne w okolicy Kununara są częścią opowieści wszy głowowej (?head lice dreaming?), która należy do lokalnej ludności Miriwung.

Halls Creek i malarstwo aborygeńskie

W Halls Creek, miasteczku na głównej trasie przecinającej region Kimberley przeważa ludność aborygeńska. Uwagę zwracają obrazy lokalnych artystów umieszczone na płotach i ścianach budynków wzdłuż głównej ulicy. Czytam opis tajemniczych kropek i kresek na jednym z obrazów: ?Kręgi przedstawiają członków starszyzny przy pracy w Centrum Sztuki. Niebieski – reprezentuje rzeki wokół Halls Creek. Czerwony – skały i wzgórza. Zielony i czerwony – razem, to ?bush tucker? (tj. jedzenie pozyskiwane z buszu). Żółty – wschód słońca o poranku. Artysta: Bonnie Deegan, czerwiec 2015′.

Darngku – wąwóz Geike na rzece Fitzroy

Z Fitzroy Crossing zjeżdżamy do Parku Narodowego Geike Gorge. Leży na skraju pasma górskiego King Leopold Range, które tworzy naturalne granice kraju ludów Bunuba, Ngarinyin i Unggumi. Wąwóz Geike, którym płynie wielka rzeka Fitzroy, wśród ludu Bunuba jest znany jako Darngku. Ma 14 km długości, jego ściany sięgające 60 metrów wysokości, są wymyte do białego do wysokości 10-12 metrów i kryją ślady wielu skamielin z okresu Wielkiej Rafy Dewońskiej (Great Devonian Reef). Oczywiście, ten krajobraz też jest opowiadany przez lokalne plemiona. Jedna z opowieści dotyczy wystającej z nurtu rzeki skały, zwanej Linyjiya – Skałą Starca: ?W Czasie Snu pewien stary człowiek podróżował z grupą wędrowców. Nagle zaczął tracić wzrok. Działo się to na piaszczystym pasie nadrzecznym, w miejscu, gdzie zwykle rozbijali obozowisko starzy ludzie. Gdy starzec stracił już zupełnie wzrok, powiedział: “Zostawiam was. Odchodzę.” Wszedł do wody, brodził coraz głębiej i głębiej, aż woda zakryła jego głowę i zaczął się topić. Gdy woda dostała się do jego nosa, kichnął “apsik!” i wynurzył się z wody, cały i zdrów. “Wróciłem do was”, powiedział. Teraz w tym miejscu jest skała. Do tej pory można usłyszeć w nocy, jak starzec kicha i wzdycha?. Jest to historia opowiedziana przez Nyawanday (Casey Ross): ?To jest historia z Czasu Snu, którą opowiedział mi ojciec mojej matki?.

Wąwóz Geike

Kolejne miejsce opowiadane przez lokalne ludy to Mingayiwa. Ta skała ma białe, wypolerowane powierzchnie, które reprezentują tłuszcz brzuszny ryb i innych jadalnych stworów wodnych. Ludzie Bunuba “pocierają” ten symboliczny brzuch i przemawiają do duchów prosząc o “obfite” połowy.

Inna lokalna historia zatytułowana jest “Winythali? i dotyczy ognia: ?Dawno temu ludzie Bunuba nie mieli ognia i jedli tylko surowe mięso. Przy West Wall stary krokodyl Gayi (Lullangarra) chciwie trzymał tylko dla siebie patyki do rozpalania ognia. Pewnego dnia zwierzęta uknuły spisek, aby wykraść patyki od Gayi, ale żadne z nich nie miało dość odwagi. Tylko drapieżny ptak Girrganyi (Gid Gunya) był gotowy to uczynić. Girrganyi zanurkował w głębiny, w których mieszkał Gayi i wykradł mu patyki, po czym przemienił się w swoją obecną formę ptaka. Podpalił busz, aby w ten sposób dać wszystkim ogniska do gotowania. I do dziś można zobaczyć Girrganyi tam, gdzie są pożary. To on dba o to, aby dla wszystkich utrzymać ogień.? Faktycznie, gdy tylko rozpoczyna się sezon pożarów buszu, drapieżne ptaki pojawiają się w okolicy płonących lasów, polując na uciekające gady i drobne zwierzęta.

Schematyczna mapka wąwozu Geike wskazuje jeszcze jedno ważne miejsce dla ludu Banuba z zaznaczeniem, że wstęp do tego miejsca jest dla obcych ograniczony. Chodzi o Mangunambi. Nazwa oznacza “oko pytona wodnego”. To naturalne źródło i miejsce spotkań ludu Bunuba. To także miejsce inicjacji młodych chłopców w dorosłość. Po powrocie z Mangunambi mogli już wybrać sobie żonę i zostać panami rzeki. Mangunambi to także miejsce, gdzie ludzie przychodzili śpiewać do duchów prosząc o deszcz.

Okolice Broome – Willie Creek i przylądek Gantheaume Point

W okolicach Broome rozbijamy obóz przy plaży w pobliżu ujścia Willie Creek. To miejsce wśród Aborygenów znane było jako Wirrkinymirre i związana z nim była opowieść o miłosnych perypetiach kochanków: ?W Bugarrigarra, młody Aborygen wykradł żonę Duegara’y, potężnego członka plemienia Maban. Kochankowie rozbili swoje obozowisko na wyspie w rejonie Wirrkinymirre. Duegara wysłał posłańca do młodzieńca, aby mu powiedzieć, że powinien wrócić i stanąć do walki o jego żonę, “żeby wszystko było jasne”. Młodzieniec odmówił i odpowiedział posłańcowi, że Duegara może sam przybyć na wyspę, aby odzyskać swoją żonę. Duegara odpowiedział na to: “Zostaw ich. Nie chcę tej kobiety. Niech on ją zatrzyma”. Minęło wiele czasu i w porze Mangala (pora deszczowa, czyli ok. grudzień-marzec), dwójka uciekinierów mieszkała z grupą ludzi. Pewnego dnia wszyscy mężczyźni poszli na ryby, a kobiety zostały w obozie. Nagle zerwała się burza, która zmusiła kobiety, aby schroniły się w jaskini, czekając na powrót mężczyzn. Porwana kobieta siedziała wśród innych kobiet, jednak piorun uderzył właśnie w nią, rozrywając ją na kawałki. Gdy mężczyźni w końcu wrócili do obozu, zastali wszystkie pozostałe kobiety nietknięte.? Jak każda opowieść z Czasu Snu, także i ta ma swój morał: uczy miedzy innymi o konsekwencjach kradzieży i nieuczciwości.

Okolice Broom

W Broome na południowym krańcu słynnej plaży Cable Beach, na Gantheaume Point, znajduje się ważne dla lokalnych Aborygenów miejsce zwane Minyirr buru (buru to ziemia lub kraj). Minyrr to miejsce znane ze względu na właściwości ochronne i uzdrawiające, któremu przypisany jest cykl pieśni. Miejsc to stworzył praprzodek Marella (praprzodek Emu), który nadał nazwy tej ziemi, był ważnym Prawodawcą i pozostawił po sobie wiele śladów.

Tubylcy tak mówią o tym miejscu: ?Nasi przodkowie ? pierwsi ludzie ? wywodzą się z tego miejsca. Wyszli z tej ziemi w czasie Bugarrigarra. Wtedy nasi stwórczy praprzodkowie przemieszczali się po tej ziemi, tworząc i kształtując ziemię podczas początków historii ludzkości. Minyirr to nazwa, która wywodzi się z Czasu Snu i oznacza miejsce duchowe bilyurr. Historia Bugarrigarra jest opowiadana w Cyklach Pieśni (Song Cycles), które są nauką naszych Praw i Kultury. Przekazywane są z pokolenia na pokolenie poprzez ceremonie i historie. Bugarrigarra łączy przeszłość, teraźniejszość i przyszłość jako nieustający proces kreacji. Za każdym razem, gdy historie Bugarrigarra są opowiadane lub śpiewane, nasza ziemia się odnawia. W naszej kulturze ludzie są częścią ziemi i ziemia jest częścią ludzi. Każda indywidualna osoba i każda grupa ma swoje rai (tj. potężną siłę życiową). Ludzie identyfikują się ze swoim rai i opowiadają historie dla swojego rai. Rai dla niektórych ludzi z Minyirr to Barrambarr (ang. ?blue bone fish?, tj. gatunek morskiej ryby z rodziny abulowatych, łac. Albulidae). Z tego powodu miejscowi nie polują na te ryby, ani ich nie jedzą. Dla nas, tradycyjnych opiekunów, to miejsce jest tak święte jak Jerozolima, Benares, Watykan, Mecca i inne duchowe miejsca. Minyirr to miejsce odrodzenia. Jest to rai wspólnoty, gdzie przebywają duchy dzieci. Wierzymy, że gdy umieramy, wracamy dokładnie w to miejsce, aby się odrodzić. Przybywamy tu, aby się oczyścić i mieć prawo wstępu w nowe życie. To jest miejsce uzdrawiające?.

Także tutaj historie o praprzodkach opowiadają krajobraz. Gdy z Gantheaume Point spojrzy się w kierunku Cable Beach, na tak zwany amfiteatr oraz na czerwone wydmy, to jest to miejsce znane jako Walmanjun, czyli Miejsce Wielkiego Żółwia. Bohaterami opowieści są: Walmanjun, czyli żółw (Gulbil), Julan, czyli delfin (Ngarrar) oraz Jilany, czyli wąż (Juru). Historia mówi o tym, jak żółw najadł się ryb i był tak ociężały, że zamienił się w skałę: ?Walmanjun jadł ryby. Ale zrobił się leniwy i zazdrościł delfinowi Julan, który był bardzo sprawnym rybakiem. Żółw stwierdził, że to ciężka praca łapać ryby samemu i zaprzyjaźnił się z wężem Jilany. Jilany podróżował przez cały kraj z północy do Minnyir i był związany z wieloma miejscami. To miejsce, Minnyir, było miejscem jego obozowania. Żółw Walmanjun i wąż Jilany zaczęli rozmawiać. Walmanjun powiedział do Jilany: “Jesteś dobrym rybakiem. Należysz do Billingurru (rafa na północnym skraju Cable Beach). Jak będziesz ze mną współpracował, to obydwaj będziemy mieli wszystkiego pod dostatkiem. Jak otoczysz ryby z Minnyir i przepędzisz je do Billingurru będziesz mógł zebrać rifi (muszle perłowe) z rafy, aby handlować z Ngarru. Walmanjun i Jilany zrobili pułapkę na ryby (yaab), aby złapać wszystkie ryby, które Jilany naganiał dla Walmanjun. Bardzo zadowolony ze swojego planu, Walmanjun zjadł wszystkie ryby, które złapał dzięki Jilany. I od tych wszystkich ryb zrobił się taki tłusty, że nie mógł się ruszać. Pożałował wtedy, że był taki chciwy. Walmanjun zmienił się w czerwoną wydmę, którą można zobaczyć przy skalnym amfiteatrze w Cable Beach.?

Kolejna historia opowiada o Ngakalyalya, miejscu ?kobiety ogień? i ?kobiety cebula?, czyli Sióstr Naji (Ngarri), istot duchowych, które wyszły z rafy koło Redell Beach, aby się osuszyć. Przez chwilę leżały na piasku, a po chwili zgłodniały i poszły szukać naji yarri (tzw. ?cebule z buszu?, łac. Cyperus bulbosus). Bushman, który mieszkał sam i nigdy nikogo nie spotykał, zobaczył siostry Ngarii, jak się kręcą po okolicy. Nigdy czegoś podobnego nie widział i bardzo ten widok go zainteresował. Widział, że nie powinien się do nich zbliżać, ale pokusa była silniejsza. Dotknął ich, a jego dotyk sprawił, że siostry Ngarii nabrały zapachu. Nie mogły już wrócić tam, skąd przyszły. Same zamieniły się w kamienie, a ich duchy przemieniły się w górskie białe kakadu – ngaganjella. Ngaganjella poleciały w głąb lądu w stronę pasma gór Edgar Ranges. Ptaki były głodne i wciąż szukały cebul z buszu. W końcu wylądowały na wielkiej równinie, gdzie ponownie zmieniły się w kobiety “z krwi i kości”. Jedna z sióstr, Ngarii Yarribunjo, powiedziała: “Ty rozpal ogień, a ja pójdę szukać pożywienia?. Gdy jej siostra Walubunjo (Walu Bungu) rozpalała ogień za pomocą patyków z drzewa naneminkul, Ngarii Yarribunjo (Nyarriy Yarri Bungu) znalazła ogromne pole naji yarri. Z chciwości chciała zatrzymać wszystkie rośliny dla siebie. Ngarii Yarribunjo nazbierała kawałki kory z drzewa irrigullu (Broome wattle tree, łac. Acacia pycnantha) i ułożyła je w kształcie wielkiego węża. Cztery patyki tworzyły głowę węża. Walubunjo poszła szukać swojej siostry, ale gdy się do niej zbliżyła, zawołała: “Nie mogę do ciebie podejść, bo jest tu wąż”. – “Chodź, siostro. Nie bój się. Po prostu przeskocz”, odpowiedziała Ngarii Yarribunjo. Ale ta nie mogła tego zrobić. W tej chwili duchy sióstr uniosły się wysoko, a ich ciała zmieniły się w dwa wzgórzach znajdujące się po obydwu stronach równiny. W nocy rysują się na zachodnim niebie jak dwie siostry po obydwu stronach mlecznej drogi. Cztery gwiazdy poniżej to końce patyków, czyli cztery zęby węża. Inna interpretacja mówi o tym, że siostry można do dziś oglądać jako dwie gwiazdy widoczne w gwiazdozbiorze Hydra.

Bushman zorientował się, że zrobił coś złego i postanowił uciec. W miarę jak wędrował, stawał się coraz cięższy, aż w końcu postanowił porzucić swoje ciało, które stało się czarną formacją skalną, znaną jako Balliwanedunna. On sam podróżował dalej, ale wiedział, że choć jego poprzednia forma już się skończyła, to musi jeszcze przeżyć swoją karę za to, że dotknął sióstr Ngarii. W końcu zasiadł w pozycji janbirri (podobnej do pozycji lotosu w jodze) i zmienił się w źródło pożywienia, czyli judbararri (walabię skalną). Wiedział, że jego kara, którą musi odbyć, będzie polegać na tym, że będą na niego polować i przebijać go włócznią. To miejsce jest znane jako Ealangarrami, a gdy pada deszcz, napełnia się wodą, którą przychodzą pić walabie. Jest to także miejsce niebezpieczne, które może być szkodliwe dla ludzi.

A tak podsumowuje tę historię starszyzna plemienna: ?Ta historia uczy naszych ludzi o zmyśle powonienia, o cebulach z buszu, górskich białych kakadu, dwóch odmianach drzew, o ogniu (valu), pozycji siadu, o walabiach górskich, formacjach skalnych i o poczuciu chciwości, pokusie i zaufaniu. Cztery patyki jako głowa węża oznaczają węża, który nie jest jadowity (dwa patyki oznaczają węża jadowitego). Przecież Ngarii Yarribunjo chciała tylko wystraszyć swoją siostrę, ale nie chciała jej skrzywdzić. Do dziś uważa się, że zrywanie kwiatów z drzewa irrigullu i ustawianie ich w swoim domu przynosi pecha.?

Przykładem wykorzystania wiedzy tradycyjnej w celach edukacyjnych i rekreacyjnych jest pieszy Szlak Dziedzictwa Lurujarri, który ciągnie się na dystansie 80 km na północ od Broome. Tak jak tubylcy, można udać się na walkabout, poznać święta miejsca, dowiedzieć się więcej o tradycji Aborygenów. Jest wiele agencji turystycznych, które proponują takie wyprawy z przewodnikami aborygeńskimi. Wtedy jest też możliwość poznania pieśni, które należy śpiewać w odpowiedniej kolejności podążając z północy na południe. Ale ten szlak można także przejść samodzielnie. Szczegółowy opis zawiera mapkę z zaznaczonymi miejscami, gdzie można biwakować, na co zwrócić po drodze uwagę. I oczywiście opowiada krajobraz. Szlak zaczyna się w Minyirr, prowadzi przez Ngakalyalya, a kończy się w Yinara, gdzie Marella (praprzodek Emu) zobaczył siedem kobiet Naji (Ngarri), matkę i córki, które były istotami duchowymi z morza. Ostrzegano dziewczęta, że nie wolno im patrzeć na nikogo na lądzie, ale gdy złamały ten zakaz, wszystkie zamieniły się w kamienne słupy. Kamienne słupy oraz odcisk trójpalczastej stopy praprzodka Emu na skale (archeolodzy twierdzą, że to odcisk pozostawiony przez dinozaury 130 milionów lat temu) wciąż przypominają, jaką karę ponosi się w przypadku nieprzestrzegania praw. Marella to także nazwa grupy trzech gwiazd, które są ułożone w kształcie odcisku nogi praprzodka Emu i są widoczny na Drodze Mlecznej.

Park Narodowy Wolfe Creek

Na obrzeżach gorącej pustyni Tanami znajduje się Park Narodowy Wolfe Creek. Około 300.000 lat temu w tym miejscu spadł na ziemię meteoryt, który ważył tysiące ton. Powstały krater mierzył około 850 metrów średnicy i jest drugim co do wielkości kraterem na świecie, z którego wydobyto szczątki meteorytu. Europejczycy dowiedzieli się o jego istnieniu w 1947 roku podczas obserwacji geologicznej tego terenu z powietrza.

Park Narodowy Wolfe Creek

Ludy aborygeńskie Jaru i Walmajarri nazywają ten krater Gandimalal i wiedziały o jego istnieniu od tysięcy lat. I każdy z tych ludów ma swoją opowieść. Historia Jaru opowiada o dwóch wężach, które przemierzały ziemię od Jurabalarn (Stuart Creek) do Ngurriny (Wolfe Creek). Gandimalal to miejsce, w którym jeden z tych węży wyszedł na powierzchnię ziemi. Natomiast historia Walmajarri mówi o tęczowym wężu o imieniu Karlputa, który przybył do Gandimalal z Bidyadanga (La Granga) położonego na wybrzeżu, na południe od Broome. Krawędź krateru wskazuje miejsce, gdzie Karlputa wypchnął ku górze ziemię. Ziemia w środku krateru jest słona, gdyż Karlputa przybył znad morza. Karlputa wciąż zamieszkuje pod kraterem.

Diabelskie Kulki czuli Karlwe-Karlwe

Na północ od Alcie Springs, przy Stuart Highway, głównej drodze przecinającej kontynent australijski, znajduje się skupisko wyjątkowych okrągłych głazów, które biali osadnicy nazwali Diabelskimi Kulkami (Devil?s Marbles). Biali dowiedzieli się o istnieniu tych głazów przy okazji budowy linii telegraficznej w 1872 (Overland Telagraph Line).

Wśród Aborygenów miejsce to znane było jako Karlwe-Karlwe (Karlu Karlu) od wieków i stanowiło szczególną lokalizację obrzędów dla czterech plemion – Warlpiri, Warumungu, Kaytetye, Alyawarra, które przybywały tu z czterech różnych stron. Spotykali się, aby spędzić razem trzy do czterech tygodni, dedykując swe tańce i śpiewy istotom duchowym, wychwalając je, aby one z kolei pobłogosławiły ich ziemie oraz obdarowały wszystkim, co potrzebne do przeżycia. Obrzędy kobiet były przeprowadzane oddzielnie od rytuałów mężczyzn. Po zakończeniu ceremonii plemiona rozchodziły się w swoje strony.

Devil’s Marbles

W dosłownym znaczeniu Karlwe-Karlwe oznacza “okrągłe przedmioty” i odnosi się do ogromnych okrągłych głazów tu zgromadzonych. Ale dla lokalnych ludów aborygeńskich to miejsce oznacza o wiele więcej. Tereny wokół Karlwe-Karlwe są bogate w “dreaming sites”, czyli miejsca, gdzie w Czasie Snu (zwanego tu Altywerre lub Wirnkarra) miały miejsca ważne wydarzenia. Wiele z tych opowieści utrzymywanych jest w tajemnicy. Mogą je poznać tylko właściwe osoby spośród samych Aborygenów. Jednak niektóre historie w wersji uproszczonej mogą być upubliczniane (choć osoba niewtajemniczona i tak pewnie nie wiele z nich zrozumie), tak jak ta kobieca opowieść o Kwerrwympe / Munga Munga Dreaming: ?Dwie kobiety Warumungu podróżowały w Czasie Snu od Munga Munga (okolice Tennant Creek) do Karlwe-Karlwe. Kobiety z południa z plemienia Kaytetye i Anmatyarr spotkały się z nimi przy Karlwe-Karlwe. Tutaj zorganizowały wielką ceremonię. Przedstawiły sobie nawzajem swoje “dreaming” (opowieści z Czasu Snu), wszystkie Kwerrwympe. Zanim przybyli biali ludzie, Aborygeni robili tutaj swoje ceremonie o Kwerrwympe?.

Aborygeni wierzą, że praprzodkowie z Czasu Snu żyją w jaskiniach pod skałami w Karlwe-Karlwe. Tak opowiada o tym członkini starszyzny plemiennej: ?To są prawdziwi ludzie, jak my. Można ich zobaczyć. Dawno temu poszłam z moją billycan (tj. metalowe naczynie) do rzeki nabrać wody. Jedna z tych tajemniczych istot wyszła i zaczęła się ze mną zabawiać. Nie byłam w stanie odejść. Przyszła moja mama i mnie uratowała. Potem już nigdy tutaj nie obozowaliśmy. Nigdy. Te tajemne istoty są miłe, ale mogą człowieka doprowadzić do szaleństwa. Mogą zmienić cię w jednego z nich. Powiedzą: ?Idź za mną? i już nie możesz zawrócić. Takie coś przydarzyło się mojemu kuzynowi. Zniknął. Starszyzna zrobiła ogromną ceremonię, śpiewali (sic!) ziemię i skały, aby pozwoliły na powrót kuzyna. Dziś już utraciliśmy tą pieśń. Nie mamy już pieśni, aby sprowadzić nasze dzieci do domu?.

Do dziś Aborygeni ze środkowej Australii obawiają się wszelkich duchów. Wciąż żywy jest przesąd, że w czasie snu najłatwiej mogą one porwać człowieka, dlatego należy spać w grupie, nawet po kilka osób, tak aby wszystkie ciała się stykały. Bo gdy ktoś z rodziny jest porywany we śnie przez złe duchy, to śpiący koło niego może się przebudzić i go uratować. Stąd też domy dla Aborygenów budowane na wzór zachodni, z kilkoma sypialniami, zupełnie się nie sprawdzają, bo i tak tradycyjnie wolą wszyscy spać razem.

Cdn.

Autor: Iwona Kozłowiec

Zdjęcia: archiwum autorki

BIO

Iwona-Kozlowiec

Iwona Kozłowiec

Tłumaczka i podróżniczka. Chętnie dzieli się swoimi wrażeniami i wiedzą zdobytą podczas wojaży. Pisze artykuły do gazet, organizuje pokazy i wystawy zdjęć, wspólnie ze swoim partnerem prowadzi poświęconą podróżowaniu stronę internetową kilometr com.


error

Jeżeli artykuł Ci się podoba, to prosimy udostępnij go innym. :)

Skip to content